Porównanie kosztów nie pozostawia wątpliwości: budującym nowe domy bardziej opłaca się zainstalować ogniwa fotowoltaiczne na dachu niż wykorzystywać do ogrzewania gaz. Fotowoltaika opłaca się zresztą wszystkim – inwestorom indywidualnym, firmom, instytucjom publicznym – przekonuje nasz rozmówca Paweł Czupajło, prezes koszalińskiego Ekosunu. Firma to zresztą nie tylko instalacje produkujące zieloną energię – przygotowuje się do produkcji samowystarczalnych domów pływających.
– Słowo „fotowoltaika” zrobiło się bardzo modne, nie sądzi Pan?
– Wiele się o niej mówi, bo to jeden ze sposobów „naprawienia świata”. Dzięki fotowoltaice można go choć odrobinę ochronić przed dziurą ozonową i innymi szkodami, które są związane z „czarną energią”. Obecnie fotowoltaika i elektrownie wiatrowe to dwie największe składowe polskiej „zielonej energii”, przy tym najmniej ingerujące w środowisko.
– OZE, czyli odnawialne źródła energii, są promowane od wielu lat. Dlaczego akurat fotowoltaika stanęła w centrum zainteresowania.
– Stało się tak w momencie, kiedy Polska w zakresie OZE stworzyła przepisy, które promują energię rozproszoną. Nie stawia się u nas tak wielkich farm słonecznych jak w Niemczech. Niemcy są zwolennikami energii skupionej. Lepszym rozwiązaniem jest to, by każdy budynek był wyposażony w energię fotowoltaiczną, żeby był samowystarczalny. W Niemczech dotację na te przedsięwzięcia dostaje się w zależności od wielkości dachu i to pewnie zdecydowało, że tam każdy chciał mieć jak najwięcej ogniw fotowoltaicznych.
– Pana firma buduje „elektrownie słoneczne” różnej wielkości, ale najwięcej małych, właśnie domowych.
– Obecnie bez większego problemu każdy budynek może być odłączony od energii czarnej – czyli od zakładu energetycznego czy dostawcy gazu albo ciepła systemowego. My zaczęliśmy od 2013 roku współdziałać z Wojewódzkimi Funduszami Ochrony Środowiska, by tę czystą energię, na początku poprzez kolektory słoneczne do ciepłej wody użytkowej, montować dla ludzi. Obsłużyliśmy ponad 3000 budynków. Potem zaczęliśmy jeździć do Niemiec, żeby uczyć się jak budować instalacje fotowoltaiczne. Wtedy w Polsce nie było jeszcze prawa regulującego zasady korzystania z fotowoltaiki. Pod koniec 2014 roku zaczęliśmy współpracę z Solar World, renomowanym producentem ogniw, zresztą jako pierwsi w Polsce. Pod koniec 2015 roku zamontowaliśmy pierwszą instalację fotowoltaiczną w Polsce. Do tej pory zamontowaliśmy ponad 1700 instalacji na budynkach mieszkalnych. Podkreślam – mieszkalnych, nie mówię tu o budynkach użyteczności publicznej. Duże instalacje fotowoltaiczne zamontowaliśmy na przykład w Karlinie. Gmina Karlino jest jedną przodujących w Polsce, jeżeli chodzi o energię fotowoltaiczną.
– Jaka jest różnica między ogniwem do produkcji ciepłej wody a woltaicznym?
-To kompletnie dwie różne rzeczy. Kolektor słoneczny to jedno, a ogniwo słoneczne – krzem, który produkuje energię elektryczną – to drugie. Kolektorem można ogrzać tylko wodę użytkową i jak mamy nadwyżkę energii, możemy oddać ją do centralnego ogrzewania. Natomiast dzięki fotowoltaice można wyprodukować energię elektryczną, dzięki której można podgrzać ciepłą wodę użytkową, ale nie wyłącznie.
– Nie wszyscy użytkownicy kolektorów są z nich zadowoleni.
– Bierze się to stąd, że osoba, która wyjeżdża na dwa tygodnie w lipcu, musi pomyśleć, co zrobić z tą energią, którą wyprodukuje kolektor i wraz z ogrzaną wodą przekaże do zbiornika. Pozbywanie się tej energii często odbywa się poprzez „zrzucanie” tej energii do grzejników, bo nie ma innego wyjścia. Można również postawić intracoolery, które wychłodzą nam tę wodę, ale to dodatkowe koszty.
– Nadal montuje się kolektory?
– Mało. Częściej pompy ciepła do pozyskiwania ciepłej wody użytkowej. Są one bezawaryjne, wydajniejsze niż kolektory słoneczne. Czerpią one ciepło z powietrza, a powietrze z zewnątrz obiektu. Używa się ich, kiedy temperatura znajduje się w przedziale od 7 stopni do 35 stopni Celsjusza. Kiedy temperatura spada poniżej 7 stopni, najczęściej już wtedy grzejemy w domu i wtedy w domu kocioł grzewczy, na przykład gazowy, przejmuje zadanie podgrzewania ciepłej wody użytkowej.
– Na pompy ciepła klienci nie narzekają?
– Zamontowaliśmy mnóstwo pomp ciepła i nie mamy z tego tytułu żadnych problemów.
– Jeżeli chodzi o fotowoltaikę, produkuje ona energię przez cały rok, ale najwięcej od kwietnia do końca września. A co później?
– Przez pół roku wyprodukujemy tyle tej energii, że wystarczy nam jej na kolejne pół roku. Mamy dzisiaj możliwość magazynowania energii w sieci, żebyśmy mogli sobie rozłożyć tę energię na kolejne pół roku. Do sieci oddajemy 100 procent nadwyżki energii, a odebrać możemy 80 procent z tej nadwyżki, bo po drodze następuje utrata części energii. Wszystkie budynki, które obsługuję, mają zerowe rachunki za energię elektryczną. Mając fotowoltaikę na dachu i używając pompy ciepła, nie płaci się ani za oświetlenie, ani za ciepło. To jest spora inwestycja, ale opłacalna.
– Jak ta instalacja działa w praktyce?
– Moduły fotowoltaiczne produkujące energię ustawia się na dachu. Falownik zmienia prąd stały w zmienny. Energia jest na bieżąco zużywana, a to co jest nazywane nadwyżką, oddawane jest do sieci. Kiedy przychodzi potrzeba, można tę energię odebrać z powrotem. Bilans wychodzi zerowy, jeżeli odejmiemy od tego rachunek za przyłącze energetyczne w granicach 30 złotych raz na dwa miesiące.
– Czy są dostępne jakieś dotacje przeznaczone dla odbiorców indywidualnych zainteresowanych fotowoltaiką?
– Jeszcze w październiku zeszłego roku działał program Prosument. Obecnie nie ma żadnych programów dotacyjnych dla osób fizycznych. Jest program Czyste Powietrze, ale mówi on bardziej o termomodernizacji budynków, gdzie może pojawić się także instalacja fotowoltaiczna, ale finansowana z pożyczki. Ta zaś oprocentowana jest na 2 procent i udzielana na okres do 10 lat. Plusem tej pożyczki jest to, że daje gwarancję stałości kosztu. Po prostu oblicza się wszystkie odsetki na dziesięć lat z góry i wrzuca się je do kapitału, nie ma więc możliwości, żeby kiedykolwiek koszt wzrósł. Ewentualne ryzyko wynikające z nieprzewidzianych zdarzeń rynkowych nie dotyczy pożyczkobiorcy.
– Ile czasu potrzeba, żeby instalacja się „spłaciła”?
– Obecnie od 6 do 8 lat. Ta różnica wynika z tego, że klienci montują czasami za dużą instalację fotowoltaiczną.
– Komu to się opłaca? Czy rodzinie, która ma mały domek również?
– Metraż nie ma nic do rzeczy. Jeżeli „budynek” płaci 150 zł co drugi miesiąc za energię, to już się opłaci fotowoltaika. Jeżeli zamontujemy instalację 2,5- albo 3-kilowatową, która będzie kosztować do 17 tysięcy złotych, to po przeliczeniu wszystkiego, okaże się, że spłaci się właśnie w czasie 6-8 lat. Kiedyś trzeba było zwracać uwagę na to, by jak najwięcej czynności wykonywać w domach lub w firmach za dnia, kiedy jest słońce. Teraz klient może używać czego chce i kiedy chce. To jest jedna z form odkładania pieniędzy na różne rzeczy, między innymi na emeryturę. Coraz więcej klientów płaci nam gotówką. Ludzie po obliczeniach wychodzą z założenia, że jeżeli pieniądze leżą w banku na koncie z oprocentowaniem w skali góra 2 procent rocznie, to dużo korzystniej zainwestować w instalację fotowoltaiczną, która zwraca się w 15 procentach.
– Ludzie mogą bać się kontaktu z zakładami energetycznymi. Kojarzą się one z biurokracją. Czy instruuje Pan swoich klientów, jak sobie poradzić z formalnościami?
– Z instalacjami nie ma problemów. Dziś instalacje do 50 kilowatów są traktowane jako małe. Zakład energetyczny jest zobligowany prawem do podłączenia takiej instalacji w ciągu 30 dni. Teraz już z przyłączaniem i z obsługą rachunkową nie ma problemów.
– Użył pan wcześniej dużych liczb do określenia ilości założonych przez Ekosun instalacji i kolektorów. Wychodzi na to, że Pana firma jest sporym podmiotem.
– Jesteśmy dużym graczem. W 2016 roku przyłączono 1360 instalacji fotowoltaicznych na obszarze działania operatora Energa, z czego 420 to nasza robota, Ekosunu. Teraz już tak nie jest, ze względu na to, że kiedyś nie było tylu firm zajmujących się tą dziedziną.
– Nastąpił wysyp firm instalacyjnych?
– Ogromny, ale my mamy nad nimi zasadniczą przewagę. Mamy ogromne doświadczenie, przykładamy wiele uwagi do przygotowań w przypadku każdej instalacji i jesteśmy doskonale przygotowani serwisowo. „Obsługujemy” kilku producentów falowników i modułów fotowoltaicznych, bo mamy kilka certyfikatów, które nam na to pozwalają. Firmy dopiero startujące w branży czymś takim nie mogą się pochwalić.
– Mimo rosnącej konkurencji Ekosun radzi sobie znakomicie.
– Kurs Ekosunu jest prawidłowy, firma rozwija się dynamicznie, z roku na rok przybywa nam zleceń. To zasługa jakości naszych instalacji fotowoltaicznych i jakości pomp ciepła. Robimy to solidnie. My nie mamy żadnych reklamacji z tytułu montażu. Nigdy nie zdarzyło się nam, byśmy musieli wrócić i poprawiać albo naprawiać naszą instalację.
– Mówił pan o producentach. Są to polscy producenci, czy zagraniczni?
– Jest już kilku producentów modułów fotowoltaicznych w Polsce, natomiast my z ich wyrobów nie korzystamy. Kupujemy od producenta z Austrii ze względu na jego wysokie standardy i doświadczenie. Na świecie jest dwóch największych producentów krzemu: Chiny i Japonia. Kiedyś współpracowaliśmy z wcześniej wspomnianym Solar Worldem. Była to niemiecka firma, według mnie najlepsza na rynku europejskim, bo zamykała produkcję modułów fotowoltaicznych w jednym miejscu, a dzisiaj to niespotykane. Najczęściej półprodukty pochodzą z krajów, które wcześniej wymieniłem.
– Jak długo trzeba czekać na montaż instalacji fotowoltaicznej od momentu zgłoszenia się do państwa? I ile taki montaż później trwa?
– Od momentu podpisania umowy do rozpoczęcia montażu upływa średnio miesiąc. Mamy dużo zakontraktowanych prac i klient niestety musi poczekać. Montaż instalacji zajmuje najdłużej półtora dnia lub dwa dni. Montując instalację na dachu, staramy się nie ingerować w środek budynku i to się najczęściej udaje. W tej chwili mamy do zamontowania 15 instalacji małych, 5 instalacji 50-kilowatowych i jedną 100-kilowatową. Nie wspominam tu o pompach ciepła, bo tych jest bardzo dużo.
– Gdzie można spotkać państwa instalacje w Koszalinie?
– Na budynkach użyteczności publicznej niestety ich nie ma poza dachem Zespołu Szkół Muzycznych. Koszalin nie organizuje wielu takich przetargów. Teraz instalowana jest instalacja fotowoltaiczna obok Parku Wodnego. Robi to firma spod Gdańska.
– To chyba dobry znak. Coś się zmienia w świadomości lokalnych decydentów.
– Koszalin powinien iść w tym kierunku, choć powiat koszaliński i tak produkuje dużo energii zielonej – ze względu na wiatraki, które są dookoła nas. Był taki moment, że powiat produkował ekologicznie 100 procent zużywanej energii.
– Co więc stoi na przeszkodzie, by tak było stale?
– Zła wiadomość dla nas jest taka, że w Koszalinie jest mało możliwości przyłączeniowych dla fotowoltaiki w większej skali. Teraz tylko Specjalna Strefa Ekonomiczna ma wolne moce przyłączeniowe. Do 50 kilowatów każdy może się bez problemu dopiąć do sieci, powyżej tej mocy jest już ciężej.
– Duże firmy są zainteresowane inwestycjami we własne źródło energii?
– W Koszalinie jest kilka bardzo dużych firm, które chcą mieć instalację fotowoltaiczną na dachu. Szkoda tylko, że nie ma takiej tendencji w kontekście budynków użyteczności publicznej. Aktualnie trwa duży przetarg w Sławnie, w którym bierzemy udział. W Karlinie jest już kilka naszych instalacji. W powiecie kartuskim i w Kościerzynie wykonaliśmy pełną termomodernizację szeregu budynków. Teraz prowadzimy cztery takie budowy w okolicach Kartuz. Kooperujemy z firmami budowlanymi – oni zajmują się ociepleniem budynku, oknami, my natomiast mamy za zadanie zająć się elektryką, wymianą centralnego ogrzewania, modernizacją kotłowni. Najczęściej wprowadzamy pompy ciepła. Pomorskie idzie coraz bardziej w kierunku właśnie tych pomp. Jest to spowodowane tym, że nie ma w wielu miejscach dostępu do ciepła systemowego i gazu. U nas za to gaz jest łatwo dostępny.
– Jak widać modernizują państwo również własny budynek…
– … niedawno nabyty. Niedługo znajdzie się także i u nas pompa ciepła oraz instalacja fotowoltaiczna. Jeżeli mogę sam dla siebie wyprodukować energię, to po co mam używać gazu i płacić?
– Dla nowych budynków korzystniejsze wydaje się instalowanie fotowoltaiki niż gazu.
– Zdecydowanie. Weźmy za przykład domek jednorodzinny. Trzeba rozprowadzić przewody, wykonać solidny komin, co kosztuje około 15 tysięcy złotych, do tego przyłącze gazowe kosztujące kolejne 5 tysięcy złotych. Mamy już 20 tysięcy – przy jednym kominie. Dochodzi do tego kotłownia, czyli kolejne 15 tysięcy. Lepiej zainwestować w energię zieloną, bo za te same pieniądze możemy doświadczyć samych pozytywów: braku zagrożenia przerwami dostaw gazu, wahań dostępności albo cen energii elektrycznej. Po co dzisiaj pchać się w gaz?
– Ludzie zapamiętali, że kiedyś pompy ciepła kosztowały nawet 100 tysięcy złotych…
– Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Działa tylko bariera mentalna. Klienci myślą, że jest to nieopłacalne. Natomiast pompa zabierając 1 kilowat, oddaje nawet 8 kilowatów energii. Ich wydajność mocno wzrosła.
– Ciekawe jest to, że kotłownia oparta o pompę ciepła będzie kosztowała tyle, co kotłownia gazowa, a nie musimy się martwić o rachunki. Tutaj nawet nie ma z czym dyskutować.
– Teraz rozpoczęliśmy współpracę z firmą Red Snake. Chodzi o matę grzewczą, którą wykorzystuje się tak jak ogrzewanie podłogowe. Tylko działa to trochę inaczej. Nie jest to ogrzewanie wodne, a na podczerwień. Montaż jest bardzo tani – w granicach 120 zł za metr kwadratowy. Używając maty za około 10 tysięcy złotych i budując instalację fotowoltaiczną za 30 tysięcy, zamykamy się w łącznym koszcie 40 tysięcy złotych. Tyle samo wydalibyśmy na ogrzewanie gazowe, a nie będziemy przecież płacić żadnych rachunków za energię – ani elektryczną, ani gaz do ogrzewania, gotowania czy dostarczania ciepłej wody użytkowej.
– Ktoś w Koszalinie już taką matę zastosował?
– W mieście powstało już kilkanaście budynków z tą instalacją. Mata jest produkcji koreańskiej, ale sama firma Red Snake pochodzi ze Szczecina. To obecnie jedyny dystrybutor takich mat w Polsce.
– Mata jest bardzo cienka, ma na oko dwa milimetry grubości…
– Jest bardzo cienka, ale doskonale przewodzi energię i faktycznie grzeje. Możemy ją wkładać w ściany, sufity i oczywiście w podłogę. Najlepsze jest to, że jest praktycznie nie do uszkodzenia. W momencie, kiedy się zapomnimy i przewiercimy ją w jakimś punkcie, to nie grzeje tylko w miejscu, które zostało naruszone. A dalej wszędzie nadal spełnia swoją funkcję, do do momentu aż nie przerwiemy taśmy miedzianej na krawędzi maty. Będziemy tę technologię promować w Koszalinie.
– Ekosun to nie tylko ogrzewanie i prąd.
– To także domy pływające, za chwilę ruszy ich produkcja w Koszalinie. W 2017 roku wystąpiliśmy o dotację do budynku niskoenergetycznego, pływającego. Był to taki pierwszy budynek w Europie. Pływa on po jeziorze Bukowo, stacjonuje w Dąbkowicach. Pan Roman Sobieralski zajął się tym domem pływającym, opracowaliśmy razem technologię – tak pływaka, jak i całego domku. Plan był taki, żeby wykorzystać dotację i eksperymentalnie zbudować taki domek tylko dla siebie.
– Ale zaczęły się zgłaszać firmy, żeby im zbudować takie domki…
– Klienci wpływają na to, w jakim idziemy kierunku. Kupujemy nieruchomość pod halę, a od czerwca będą powstawać w niej takie budynki.
– Taki domek ustawiony w Wodnej Dolinie byłby promocją przedsięwzięcia, jak i atrakcją samej Doliny.
– Mogłaby tam być kawiarnia, restauracja, cokolwiek innego. Pływaki mają wymiary 8 metrów na 3,50 metra. Chcielibyśmy, żeby można było je łączyć modułowo w nieskończoność. Pracujemy nad taką technologią.
– Podobne obiekty w Polsce już istnieją.
– Jeden znajduje się w Warszawie. We Wrocławiu i w Bydgoszczy są budynki mieszkalne tego typu wykorzystywane przez cały rok. Na naszym domku mamy zainstalowaną instalację fotowoltaiczną i powietrzne pompy ciepła. Budynek jest całkowicie inteligentny.
– Tak więc dzięki technologii fotowoltaicznej dom może stanąć na środku lasu, a nawet na środku jeziora!
– Instalacja fotowoltaiczna, żeby działała, musi mieć przyłącze energetyczne, chyba że zainstalujemy akumulatory. I to jest jeszcze pewne ograniczenie dla fotowoltaiki wykorzystywanej poza obszarami zurbanizowanymi.
– Fotowoltaika ma bez wątpienia przyszłość, zwłaszcza kiedy cena prądu rośnie.
– Dla Kowalskiego energia nie zdrożała, ale dla firm i miast bardzo. Z powodu tegorocznych podwyżek zgłosiło się do nas tylu instytucjonalnych klientów, że przeszło to nasze najśmielsze wyobrażenia. Codziennie robimy audyty, przymiarki. Od czerwca rusza dotacja, z której będą mogły skorzystać firmy. To również stymuluje popyt na instalacje OZE.
– Czy opłacalność fotowoltaiki dla firm i instytucji jest taka sama jak dla osób fizycznych?
– Każda firma, zwłaszcza funkcjonująca od godziny 6 do 18, powinna mieć taką instalację fotowoltaiczną. Ona spłaci się w ciągu kilku lat, a jej żywotność to minimum 25 lat. Od czerwca firmy, które będą montować instalacje do 50 kilowatów, będą rozliczane jak są rozliczani indywidualni prosumenci. Prawo w Polsce zostało dobrze dopasowane do tego, jakie jest zapotrzebowanie na energię zieloną. Firmy powinny się odciążać, bo przecież największym kosztem dla przedsiębiorstw są energia i pracownicy. Ludzi nie chcemy zwalniać, ale koszty stałe powinniśmy ograniczać.
Żródło: https://prestizkoszalin.pl/2019/04/fotowoltaika-czyli-zycie-bez-rachunkow-ogrzewanie-prad/
Prestiż – 5 kwietnia 2019